- 09 paź 2007, 13:50#3871
[quote="merlin"]Zacznę od końca. Marvellous, do diabła, wszyscy jesteśmy ludźmi. Gdyby Twoja kobieta od Ciebie odeszła, nie zrobiłoby to na Tobie ŻADNEGO wrażenia? Absolutnie żadnego? [/quote]
Co rozumiesz poprzez robienie wrażenia? Ja rozumiem trzeźwą ocenę sytuacji z maksymalnym ograniczeniem negatywnych skutków dla mnie i mojego stanu. Czyli zwyczajnym olaniem kobiety która po prostu nie zasługuje na to żebym się nią przejmował. Dla siebie samego jestem przede wszystkim JA. Jeśli ona nie zasługuje na moje uczucie, jest sprawą trzeciorzędną, a na pewno nie wartą zamartwiania się nią. To jest kwestia pokonania swoich uwarunkowań. Czy chcesz czy nie drogi Merlinie, to jest ten sam program społeczny z którym (co nas pozornie łączy) obydwoje jakoś chcemy wygrać. Nie ukrywam, że jeśli chodzi o własne słabości mam dość radykalne poglądy- jestem pod tym względem zwolennikiem wywrócenia psychiki o 180 stopni. Nie raz pokazywałem swojej kobiecie że jeśli zrobi coś co uważam za niedopuszczalne jestem gotowy bez mrugnięcia okiem od niej odejść. To nie była żadna technika, tylko moje przekonanie. Efekt był taki że więź tylko się pogłębiała. Nie będę tego opisywał bo to moje prywatne życie i nie mam zamiaru go sprzedawać. Uważam że mimo to moja miłość jest do bólu prawdziwa i wspaniała. Chciałbyś się tego nauczyć? Przykro mi drogi Melinie, nie nauczę Cię tego. Powód sam podałeś nieco- Twoim azymutem są słowa ludzi którzy totalnie CIę nie znają i nie wiedzą co jest dla Ciebie najlepsze. Uważam że nie istotne jest czy to jest Zan, czy Che Guevara czy Jezus Chrystus. Ale w to już nie ingeruje. Sam wiesz co jest dla Ciebie najlepsze. Możemy o tym szerzej podyskutować w osobnym topicu
Co rozumiesz poprzez robienie wrażenia? Ja rozumiem trzeźwą ocenę sytuacji z maksymalnym ograniczeniem negatywnych skutków dla mnie i mojego stanu. Czyli zwyczajnym olaniem kobiety która po prostu nie zasługuje na to żebym się nią przejmował. Dla siebie samego jestem przede wszystkim JA. Jeśli ona nie zasługuje na moje uczucie, jest sprawą trzeciorzędną, a na pewno nie wartą zamartwiania się nią. To jest kwestia pokonania swoich uwarunkowań. Czy chcesz czy nie drogi Merlinie, to jest ten sam program społeczny z którym (co nas pozornie łączy) obydwoje jakoś chcemy wygrać. Nie ukrywam, że jeśli chodzi o własne słabości mam dość radykalne poglądy- jestem pod tym względem zwolennikiem wywrócenia psychiki o 180 stopni. Nie raz pokazywałem swojej kobiecie że jeśli zrobi coś co uważam za niedopuszczalne jestem gotowy bez mrugnięcia okiem od niej odejść. To nie była żadna technika, tylko moje przekonanie. Efekt był taki że więź tylko się pogłębiała. Nie będę tego opisywał bo to moje prywatne życie i nie mam zamiaru go sprzedawać. Uważam że mimo to moja miłość jest do bólu prawdziwa i wspaniała. Chciałbyś się tego nauczyć? Przykro mi drogi Melinie, nie nauczę Cię tego. Powód sam podałeś nieco- Twoim azymutem są słowa ludzi którzy totalnie CIę nie znają i nie wiedzą co jest dla Ciebie najlepsze. Uważam że nie istotne jest czy to jest Zan, czy Che Guevara czy Jezus Chrystus. Ale w to już nie ingeruje. Sam wiesz co jest dla Ciebie najlepsze. Możemy o tym szerzej podyskutować w osobnym topicu

Party like a rock star